Kiedy przyszedłem do szkoły, w której miał się odbywać kurs Filipa, ks. Kowalczyk wskazał mi dziewczynę, w wieku około czternastu lat, i poprosił, abym się nią zaopiekował, ponieważ jest mocno zniewolona przez złego ducha. Zauważyłem, że z wielkim lękiem weszła do sali. Usiadła na samym końcu, pod ścianą i pochyliła głowę, tak że jej długie włosy całkowicie zasłoniły jej twarz. Usiadłem przy niej i dałem jej do ręki Pismo Święte. W czasie katechez nerwowo i bezmyślnie przerzucała kartki Pisma Świętego. Cały czas się trzęsła, a w czasie Mszy św. coś ją wprost szarpało. Potem dowiedziałem się, że w piątek prawie wcale nie słyszała głoszonych katechez.
Myślałem, że następnego dnia nie wróci, ale przyszła. Od katechezy o zbawieniu zaczęła zachowywać się spokojnie. Po południu była spowiedź. Powiedziała, że do spowiedzi nie pójdzie. Ale tak się złożyło, że ks. proboszcz Ziobro idąc do sali, gdzie miał spowiadać, spotkał ją na korytarzu i nie wiedząc z kim ma do czynienia wziął ją za rękę i poprowadził ze sobą.
Dziewczyna wyspowiadała się, a wieczorem na Mszy św. siedziała wyprostowana, nie zakrywała twarzy, czasami nawet odzywała się do mnie. W niedzielę była radosna, pełna pokoju, z zainteresowaniem słuchała katechez, prosiła mnie o wyszukiwanie w Piśmie Świętym potrzebnych tekstów, prosiła też o wyjaśnienia, przystąpiła do Komunii św., w czasie uwielbienia śpiewała. Podczas obiadu nawiązywała kontakt z innymi. Była zupełnie inną, normalną dziewczyną. Na końcu dała świadectwo nagrodzone burzliwymi oklaskami, że powróciła do Jezusa Chrystusa.