Mój Bóg jest bliżej niż światło dnia
Nudzą mnie wasze wykłady
O wspinaniu się na szczyt trawy
Chwiejącej się na wietrze
Gdy przyjdzie słońce – a przyjdzie
Wszystko się zawali
W tamtych dniach śpiewano inne piosenki
Nie rozumiałem obcych słów
Ale jednak wszystko układało się
W jedno życie
Mogło to być wiosną, mogło to być zimą
Zgadzało się
Teraz, nawet jeśli rozumiem słowa
Nie pasują mi do niczego
Był z pracy słońca
Na jeziorach i łąkach
I na górach świadkach
Unoszonych przez wiatr
Definicji życia
Trzeba raczej być niż mieć
Mówił do miliona udręczonych
Pytaniem o jutro
Nie lękajcie się!
Uśmiech na nie kończącej się drodze
Otwórzcie drzwi Chrystusowi!
Jak je otworzyć w przewróconym domu?
Niech zstąpi Duch!
Był. Zostało pokolenie
JPII
Przebij się prze dwa nieba
I z trzeciego
Tam, gdzie się słyszy słowa tajemne
Których nie godzi się wyjawiać
Albo jeszcze wcześniej
Gdy miniesz Drogę Mleczną
Spójrz za siebie
Zadziwisz się
Jak chore były niespełnione pragnienia!