LISTOPAD 2014
Ile musiałem zjeść chleba
Abym wiedział, że nie wystarczy Ile musiało upłynąć czasu Aby śpiew ptaków był czymś więcej Ile musiało upłynąć lat Aby słowa znaczyły to, co powinny Ile rzeczy musiało przeminąć Abym zrozumiał pouczenia ciszy Chodzi o to, aby nie być „tym z zewnątrz” Widzącym a jednak ślepym według oceny Pana
|
Nie można do niego wejść
Choćby drabiną o milionach szczebli Ani górskim szlakiem Nad przepaściami Bo każdy szczyt jest poniżej W ogóle nie wyruszaj w drogę To musi się stać W miejscu Tu jest ten świat Tylko uśpij w sobie wyobraźnię I pozostaw pamięć na brzegu Jak ciężkie buty Kiedy zamierzasz pływać
|
Nie jesteś błękitem – radością dnia
Przeminie, gdy godzina wybije Nawet nie jesteś słońcem Dla którego pustynia Wyrzekła się wszystkiego Nie jesteś kwiatem ubranym w kolory Podszyte blaskiem Nie do odtworzenia Nie jesteś deszczem – upragnieniem ziemi Nie jesteś drzewem - doskonałym dziełem Ani wysokim, ani rozłożystym Dla podziwiania Nie widzę Cię Jesteś za tym wszystkim
|
Znowuż zaszczekał pies
Jak w dzieciństwie Gdy zapadła noc I słyszę pieśń Ich ulubioną Pojawiła się jak wspomnienie W którym są teraz niebie? Tylko Ty pozostałeś Jesteś w tym samym miejscu Na środku Przed nami Patrzysz na nas Jak wtedy na nich I my patrzymy na Ciebie Jak wtedy oni
|
ks. dr hab. Andrzej Kowalczyk