SIERPIEŃ 2013
Mnich w górach Libanu
Odwrócił się plecami Do ludzi zaplątanych w sidła uczuć Obciążonych nawykiem Formułowania sądów Żyjących w stanie ciekawości Jak w gorączce Podczas gdy ziemia odbywa swój bieg Po odwiecznej drodze Usiadł na pniu ściętego drzewa I czeka Fale na morzu płyną ku brzegowi Brzeg zbliża się ku nam Czy czekasz, czy nie
|
Lubię, gdy ściany stają się przenikliwe
Dla tego, co dalej, dalej Aż do linii, poza którą nie ma już nic A sufit tej małej kaplicy Staje się oknem z widokiem na inny świat Można pójść w lewo Można pójść w prawo Unieść się jak ciepło zapalonej świecy Ale po co, gdzie znajdę więcej Jeśli Początek i Koniec Jest tutaj?
|
Szaro-niebieska ściana
Z rzeźbionych kamieni Nie wiem, czy w blasku słońca Dom bez początku i nie na ziemi Róże sięgały drugiego piętra Chwiały się między otwartymi oknami Z których nikt nie wyglądał Wiedziałem jednak, że tam był pokój Wiedziałem i nic więcej Nie pytałem się – czyj? Nie miałem takiej potrzeby Dom kogoś bliskiego Chyba Ojca
|
Syn bogacza z Akwinu
Aby poznać prawdę, wyrzekł się wszystkiego Rodziny, zamku nawet imienia I stwierdził po przeczytaniu wielu ksiąg Że byt to materia połączona z formą Na szczęście dla niego odkrył jeszcze jedno Że zgodnie z planem Słowo które stało się Ciałem Jest jego osobistym Panem
|
ks. dr hab. Andrzej Kowalczyk