STYCZEŃ 2012

Zarozumiałe drapacze chmur

Półprzytomne restauracje
W oknach marketów uśmiecha się
Pochwała szczęścia
Palmy, wiecznie zielone służebnice
Witają wiatr od morza
A z lusterka samochodu nie schodzi niepokój
I tęsknota nie chce opuścić wnętrza
Mam lek na udręczenie
Zatrzymaj się!

Było inaczej

Był inny
Na tej samej zielonej choince
Łańcuch świateł podobny do gwiazd
Szklane sople jak prawdziwe
Między niebieskimi bombkami
Nie cieszą
Czy nie ogłoszono spisu ludności?
Przyszła tylko noc


Gwiazda Betlejemska nie zatrzymała się

Miał być śnieg i stajenka w środku lasu
A po drodze mały kościół
Na tle wieczornego nieba
Z oknami pełnymi żółtego światła
Miała być wyjątkowa cisza
Drogą miał iść człowiek z choinką
Nic z tego nie ma
Trzeba tylko wierzyć

Pogódź się z wiatrem, który ci nie pomaga

I z drogą, która nie chce objawić imienia
Gdy ktoś otworzy drzwi bez pukania
Do twojej własności – jak mylnie sądziłeś
Pogódź się z nim
Pogódź się z czasem, który ucieka
Z dniem i nocą
Pogódź się ze sobą
„Nikt z nas nie żyje dla siebie
I nie umiera dla siebie;
Jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana;
Jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana” (Rz 14,7-8)?

Trzej Królowie – bracia

Nie mylicie się
Nikt waszej mądrości nie wystawił na szyderstwo
Widzieliście znak
A zatem szukajcie
W niskich chatach pasterzy
Zaglądajcie do grot i stajen
Bóg myśli inaczej
Lepszy świat zaczyna się
Od wiary w niemożliwe

Gdzie uciekasz wodo w strumieniu

Niegdyś bardzo ważnym
Dla siedzących nad tobą?
Gdzie uciekacie obłoki
Przybysze nie wiadomo skąd?
I Ty?
Mniejsza o to, jak się usprawiedliwiasz
I Wy? Oddalacie się coraz szybciej
Gdzie?
Do Początku
Pod imieniem tajemniczych liter
Na przygotowane miejsce spotkania
Wszystkiego, o czym wiesz
I o czym nie wiesz
Biletu na bal przebierańców
Nie żałuj

Radzę ci, stój przy drzwiach

Chociaż masz lichą gospodę
Okna małe, niski dach
I zimno
Jesteś przy drodze
Tędy będą szli
I zapytają: Czy jest miejsce?
Mów odważnie, że jest
Lepsze niż w stajni za miastem
Powiedz, że jakoś będzie
Możesz poprawić co nie co
Zapalisz ogień w kominku
Niech nie odchodzą
Wiesz kim są
I Oni wiedzą kim jesteś
Nieudacznikiem
Zapewniam cię, że zostaną

Gdzie byłeś, gdy chwała Pańska

Oświetliła tę noc?
Byłem przy owcach
Nie słyszałeś głosu Anioła
„Ogłaszam wam radość wielką”?
Szymon i reszta pobiegli
Coś mówili o stajni
I że się narodził
Musiałem zostać przy owcach
Nie
Owce zapadły w sen
Pokój usiadł na ziemi
Jak nieznany ptak
Nawet wilkom zabiło serce
Jesteśmy kochane
I chciały śpiewać
Zrozum, jestem pasterzem
Mam żonę i dzieci
Panie!
Niech jakiś gorliwy Anioł
Jeszcze raz ogłosi cud
Dla niego
Zanim skończy się święto

ks. dr hab. Andrzej Kowalczyk

Używamy plików cookies Ta witryna korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności i plików Cookies .
Korzystanie z niniejszej witryny internetowej bez zmiany ustawień jest równoznaczne ze zgodą użytkownika na stosowanie plików Cookies. Zrozumiałem i akceptuję.
95 0.088488101959229